„Zbuntowane księżniczki” Muduko – recenzja

Kiedy ostatnio myślałaś o księżniczkach z bajek? Może wyobraziłaś sobie Kopciuszka, który czeka na księcia z bajki, czy Małą Syrenkę, która oddaje wszystko dla miłości? Cóż, czas zrewidować te obrazy. Gra Zbuntowane Księżniczki od wydawnictwa Muduko zaprasza nas na pięciodniowy bal, gdzie nie liczą się piękne suknie, a odwaga, spryt i determinacja, by… nie dać się złapać!

Zawartość pudełka:

  • 12 kart Królowych
  • 12 kart Księżniczek 
  • 12 kart Wróżek
  • 12 kart Zwierząt
  • 12 kart Książąt
  • 26 kart rund
  • Notes do zapisywania punktów
  • Instrukcja

Czym zaskakuje gra?

Zbuntowane Księżniczki to nie tylko lekka karcianka – to opowieść o wolności i niezależności w baśniowym świecie. W grze wcielamy się w jedną z księżniczek, które za punkt honoru stawiają sobie ucieczkę przed oświadczynami. Brzmi absurdalnie? Owszem, ale właśnie to czyni tę grę tak unikalną i zabawną.

Na stole pojawiają się piękne karty przedstawiające postacie znane z klasyki baśni: Mulan, Alicję z Krainy Czarów czy Księżniczkę na Ziarnku Grochu. Każda z nich dysponuje unikalną umiejętnością, którą można wykorzystać, by unikać zalotników, w tym słynnego Księcia (lub nawet przebranej za niego żaby!). Gra opiera się na klasycznej mechanice zbierania lew, ale wzbogacona została o karty rund, które nadają każdej rozgrywce niepowtarzalny charakter.

Dlaczego warto zagrać?

Z perspektywy miłośnika gier planszowych, gra zaskakuje prostotą zasad, które stają się klarowne już po pierwszej turze. Jednak prawdziwą esencją zabawy są emocje: podrzucanie niechcianych książąt, planowanie użycia zdolności księżniczki w kluczowym momencie czy… radość z zostania Buntowniczką Balu.

Co więcej, Zbuntowane Księżniczki mają coś więcej niż mechanikę – mają przesłanie. W świecie pełnym „powinności” gra oferuje symboliczną przestrzeń dla idei niezależności, pokazując, że można samemu pisać swoje zakończenie.

Gra dla każdego?

Zdecydowanie! Gra świetnie sprawdza się zarówno w gronie dorosłych, jak i dzieci od 8 roku życia. To doskonała propozycja na rodzinny wieczór, imprezę czy przerwę między cięższymi tytułami. Zasady są na tyle intuicyjne, że łatwo wciągnąć w zabawę nawet osoby, które na co dzień nie sięgają po planszówki.

Nie tylko piękna okładka

Oprawa graficzna gry to małe dzieło sztuki. Ilustracje są zarówno zabawne, jak i stylowe, oddając charakter każdej księżniczki. Pudełko jest kompaktowe, co czyni grę idealnym towarzyszem podróży. A cena? Jak na tę jakość i regrywalność – bardzo atrakcyjna.

Mocne strony gry Zbuntowane Księżniczki:

  1. Rozgrywka pełna emocji i śmiechu – Gra dostarcza mnóstwo zabawy, a każda runda to emocjonująca mieszanka rywalizacji i humoru. Dzięki zaskakującym zwrotom akcji, każda gra jest inna!
  2. Wielka różnorodność postaci – Dzięki dużej liczbie kart z różnymi bohaterami (księżniczki, czarodzieje, książęta) rozgrywka jest bardzo dynamiczna i każdy gracz ma szansę znaleźć swoją ulubioną postać.
  3. Różne poziomy trudności – dzięki temu odnajdzie się nowicjusz jak i zaawansowany gracz.

Słabe strony gry Zbuntowane Księżniczki:

  1. Dość długi czas rozgrywki.

Podsumowanie

Zbuntowane Księżniczki to więcej niż gra. To wyzwanie rzucone stereotypom, a przy tym dynamiczna i wciągająca rozgrywka, która przynosi radość i… sporo śmiechu. Jeśli szukasz gry, która jednocześnie bawi, rozwija spryt i zaskakuje świeżym podejściem do znanego tematu, to właśnie znalazłeś perełkę.

„Cuksy” Muduko – recenzja

Jeśli lubisz gry, które angażują umysł i sprawiają, że z każdą kolejną rundą czujesz satysfakcję z dobrze wykonanego zadania, „Cuksy” od Muduko są tytułem, który musisz poznać! Ta słodka, kompaktowa łamigłówka o prostych zasadach, a jednocześnie zaskakującej głębi, oferuje rozrywkę zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Czeka na Ciebie 60 wyzwań, które wciągną Cię w świat cukierkowej logiki. Zastanawiasz się, co czyni tę grę tak wyjątkową?

Zawartość pudełka:

  • 7 kafelków z cukierkami 
  • 60 kart z zagadkami 
  • Instrukcja
  • pudełko które jednocześnie jest planszą

Wyruszając w cukierkową podróż z „Cuksami”, od razu poczujemy słodki klimat gry. To kompaktowa łamigłówka logiczna, która cieszy nie tylko oczy, ale też wyzywa nasz umysł. Gra ma niezwykle proste zasady: wybierasz kartę zagadki, bierzesz kolorowe kafelki przypominające kultowy Tetris i układasz je w taki sposób, by odwzorować wzór z karty. Brzmi prosto? Cóż, tylko na początku!

Co oferują „Cuksy”?

Gra dostarcza 60 zagadek o stopniowo narastającej trudności. Pierwsze wyzwania są na tyle łatwe, że poradzą sobie z nimi nawet najmłodsi gracze, ale im dalej w las, tym więcej kombinowania! Ostatnie poziomy to prawdziwa łamigłówkowa uczta dla dorosłych i fanów logicznych wyzwań, którzy lubią się trochę pomęczyć. Świetnym dodatkiem jest możliwość pobrania 80 dodatkowych poziomów online – to sprawia, że gra się nie nudzi i oferuje godziny rozrywki. Znajdziecie je tutaj. Do grania online potrzebny jest fizyczny egzemplarz gry Cuksy.

Mechanika i wygląd

Mechanika gry jest intuicyjna, ale równocześnie wciągająca. Układanie cukierków przypomina gry takie jak „Candy Crush” czy „Tetris”, co nadaje jej świeżości. A kolorowe ilustracje Pauline Détraz dodają uroku, przyciągając graczy w każdym wieku.

Dla kogo?

„Cuksy” to świetna propozycja zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Młodsi gracze mogą ćwiczyć spostrzegawczość i logiczne myślenie, starsi natomiast zmierzą się z bardziej skomplikowanymi wyzwaniami. Dzięki zróżnicowanemu poziomowi trudności, gra będzie stanowić frajdę dla całej rodziny – od 7-latków po dorosłych. Myślę że jeśli wasza rodzina jest obyta w grach to spokojnie młodsi tez dadzą radę. U nas sięga po nią 6 latek i spokojnie przechodzi poziomy do 20 🙂

Mocne strony gry „Cuksy” to:

  1. Proste zasady, głęboka logika – łatwe do opanowania reguły, które kryją w sobie mnóstwo wyzwań na różnych poziomach trudności.
  2. Stopniowanie trudności – gra oferuje 60 zagadek o narastającym poziomie trudności, dzięki czemu jest idealna zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Pierwsze zagadki są proste, ale ostatnie naprawdę wymagają logicznego myślenia.
  3. Kolorowa, przyjemna oprawa – estetyka cukierkowych kafelków i ilustracje przyciągają wzrok i sprawiają, że gra jest wizualnie atrakcyjna dla graczy w każdym wieku.
  4. Kompaktowość – niewielkie pudełko, które jednocześnie pełni funkcję planszy, sprawia, że gra jest łatwa do zabrania w podróż i można w nią grać niemal wszędzie.
  5. Wartość edukacyjna – rozwija logiczne myślenie, planowanie przestrzenne, spostrzegawczość i koncentrację, co czyni ją nie tylko rozrywką, ale i doskonałym narzędziem edukacyjnym.
  6. Możliwość gry solo lub w grupie – mimo że gra jest jednoosobowa, nic nie stoi na przeszkodzie, by rozwiązywać zagadki wspólnie, co daje dodatkowy element zabawy.
  7. Dodatkowe wyzwania online – po ukończeniu podstawowych 60 zagadek, na stronie wydawnictwa czeka 80 dodatkowych poziomów, które przedłużają żywotność gry i dają więcej możliwości rozrywki.

Słabe strony gry „Cuksy” to:

  1. Tylko jedna plansza – gra jest głównie przeznaczona do zabawy solo, jednak problem pojawia się gdy dwójka dzieci chce w nią grać, zwłaszcza jak są na różnych poziomach. Fajnym pomysłem by było dołożenie jeszcze kilku plansz, aby można było grać równolegle.
  2. Brak regrywalności – po rozwiązaniu wszystkich 60 zagadek, a nawet dodatkowych 80 online, wyzwania nie mają już elementu niespodzianki, co może zmniejszyć atrakcyjność gry przy powtarzaniu tych samych łamigłówek.
  3. Brak dynamicznej interakcji – brak rywalizacji czy interakcji między graczami może sprawić, że rozgrywka nie będzie tak angażująca dla osób szukających większej dynamiki w grach.

Podsumowując

„Cuksy” to nie tylko świetna zabawa, ale również doskonałe narzędzie do rozwijania kluczowych umiejętności u dzieci, takich jak logika, spostrzegawczość i koncentracja. Dzięki zróżnicowanym poziomom trudności, gra daje możliwość stopniowego doskonalenia tych zdolności, co jest niezwykle ważne w rozwoju najmłodszych. Atrakcyjna oprawa i przystępne zasady sprawiają, że dzieci chętnie sięgają po kolejne zagadki, jednocześnie ćwicząc umysł. Jeśli szukasz gry, która nie tylko bawi, ale i uczy, „Cuksy” to idealny wybór – słodka rozrywka, która wspiera rozwój dziecka na wielu poziomach.

Dzięki kompaktowej formie „Cuksy” sprawdzą się zarówno w domu, jak i w podróży, oferując rozrywkę w każdym miejscu. To gra, która angażuje umysł w przyjemny sposób, rozwijając przy tym zdolności potrzebne zarówno w nauce, jak i codziennym życiu. Inwestując w „Cuksy”, wspierasz rozwój swojego dziecka, dając mu jednocześnie mnóstwo frajdy i satysfakcji z rozwiązywania łamigłówek.

„Gra o mózg” Muduko – recenzja

Gra o mózg to dynamiczna, imprezowa gra karciana dla 2-5 graczy. Akcja gry osadzona jest podczas letniego ogniska, kiedy to gracze muszą uciekać przed hordą zwierząt-zombie chcących pochwycić ich mózgi. Zadaniem graczy jest jak najszybsze pozbycie się swoich kart, zanim zostaną pochłonięci przez zombie.

„Gra o mózg” od wydawnictwa Muduko przenosi nas do upiornego świata zwierząt-zombie, które niespodziewanie atakują podczas spokojnego wieczoru przy ognisku. Tematyka gry to klasyczny survival horror w humorystycznym wydaniu, gdzie gracze muszą unikać złowrogich zombie, aby ocalić swoje mózgi. Gra jest pełna negatywnej interakcji, a głównym celem jest szybkie pozbycie się kart, zanim zostaniemy pożarci. Ilustracje nadają grze wyjątkowy klimat, idealny dla miłośników zombie i intensywnych, pełnych śmiechu rozgrywek.

Zawartość pudełka:

  • 50 kart
  • 5 standów (tzw. Cmentarzy)
  • kostka drewniana
  • 56 żetonów Mózgu
  • instrukcja

Ilustracje w „Grze o mózg” są jedną z jej najbardziej wyróżniających się cech. Komiksowa kreska i słodkie barwy natychmiast przyciągają uwagę, wprowadzając graczy w lekko humorystyczny, a zarazem trochę makabryczny świat zombie. Karty są pełne kolorów i zabawnych detali, które dodają charakteru każdej postaci i sytuacji przedstawionej w grze. Autorem tych wyjątkowych ilustracji jest Olivier Derouetteau, który swoją pracą nadał grze unikalny i przyciągający styl, idealnie pasujący do tematyki zombie​.

Mechanika „Gry o mózg” jest prosta, ale pełna emocji i strategicznych wyborów. Gra polega na jak najszybszym pozbyciu się kart z ręki i cmentarza, unikając przy tym utraty mózgów przez atakujące Zwierzęta-Zombie. Rozgrywka toczy się w turach, gdzie gracze odrzucają karty o wartości wyższej niż karta na wierzchu wspólnego stosu. Jeśli gracz nie może tego zrobić, traci mózg i dobiera nowe karty. Specjalne karty, takie jak komar (0), pająk (8) i mysz (11), wprowadzają dodatkowe zasady. Komar działa jako joker, pająk zmusza kolejnego gracza do zagrania karty o niższej wartości, a mysz resetuje stos i pozwala na kolejną turę. Ciekawym elementem jest kość z sześcioma symbolami, które mogą przynieść różne efekty, jak kradzież mózgu od innego gracza czy dobranie kart. Na początku gry każdy gracz decyduje, które karty trafią na cmentarz, a które zostaną na ręce, co dodaje elementu planowania. Rozgrywka kończy się, gdy dowolny gracz straci swój ostatni mózg, a zwycięzcą zostaje ten, kto zachowa ich najwięcej​.

„Grę o mózg” polecam z całego serca wszystkim poszukiwaczom rozrywki pełnej emocji przy rodzinnych spotkaniach czy przyjacielskich wieczorach. Od pierwszego spojrzenia zakochałam się w komiksowej kresce i słodkich barwach, które nadają grze niepowtarzalny urok.

To, co naprawdę zachwyciło mnie w tej grze, to jej dynamiczność i możliwość zaskoczenia. Często momenty bliskie końca potrafią podnieść puls, a negatywna interakcja między graczami dodaje pikanterii. Z tego względu warto wybrać ją dla osób, którym negatywna interakcja nie popsuje humoru. Muszę przyznać, że u nas dostała miano doprowadzającej do płaczu. Gdyż w ostatniej chwili może się wiele odmienić i ktoś kto wygrywał traci swoją przewagę. A jak to z dziećmi bywa już nastawiają się na wygraną, a wychodzi inaczej i pojawia się frustracja i płacz.

Gra przeznaczona jest dla 2-5 graczy w wieku 8+, a jedna rozgrywka trwa około 15 minut. Mam wrażenie, że zasady będą zrozumiałe dla 8 latka, jednak jeśli nie jest przyzwyczajony do negatywnej interakcji to mogą się pojawiać trudne emocje. Ja poleciałabym dla dzieci od 10 roku życia, jeśli ktoś mało gra. Moja 9 latka ogrania i nie jest jej straszne przegrywanie, więc to zależy od stopnia wprawienia w grach.

Mocne strony:

  1. Dynamiczna rozgrywka: Gra oferuje emocjonujące chwile pełne napięcia, szczególnie w końcowych fazach, gdy gracze walczą o zachowanie swoich mózgów.
  2. Prosta mechanika: Łatwa do nauki i zrozumienia, co czyni ją idealną dla rodzinnych spotkań czy wieczorów z przyjaciółmi.
  3. Interakcja między graczami: Możliwość wpływania na rozgrywkę i utrudniania sytuacji innym graczom dodaje strategicznego elementu i sprawia, że każda rozgrywka jest inna.
  4. Klimatyczna oprawa: Piękne, komiksowe ilustracje i kolorowa szata graficzna przyciągają wzrok i dodają uroku tematyce zombie.

Słabe strony:

  1. Negatywna interakcja: Gra zawiera elementy negatywnej interakcji, co może prowadzić do frustracji, szczególnie u młodszych graczy lub tych, którzy nie są przyzwyczajeni do tego typu rywalizacji.
  2. Brak różnorodności w rozgrywce: Pomimo prostej mechaniki, gra może szybko stać się monotonna ze względu na brak różnorodności w kartach i strategiach.

„Gra o mózg” jest polecana dla fanów „Wirusa”

Zarówno „Gra o mózg”, jak i „Wirus”, oferują dynamiczną i emocjonującą rozgrywkę, która sprawia, że gracze nie mogą się oderwać od planszy. Obie gry zawierają elementy negatywnej interakcji, w których gracze mogą wpływać na rozgrywkę i utrudniać sytuację innym graczom, co dodaje strategicznego elementu i czyni rozgrywkę bardziej ekscytującą.

Jednak jeśli lubicie „Wirusa” i cenicie sobie dynamiczną rozgrywkę z elementami negatywnej interakcji, to „Gra o mózg” również może Wam przypaść do gustu. Obydwie gry oferują wspaniałą rozrywkę i emocje przy stole, co czyni je świetnymi propozycjami dla fanów gier planszowych.

Zarówno dla miłośników gier planszowych, jak i tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tym rodzajem rozrywki, „Gra o mózg” jest propozycją, którą warto rozważyć. Ta dynamiczna i ekscytująca gra oferuje wiele emocji przy stole, dzięki prostej mechanice, która jest łatwa do nauki dla graczy w różnym wieku. Elementy negatywnej interakcji dodają strategicznego wyzwania i sprawiają, że każda rozgrywka jest unikalna i pełna niespodzianek.

Tematyka zombie i walki o mózgi nadaje grze charakterystyczny klimat, który z pewnością przyciągnie uwagę wielu graczy.

Jeśli lubicie emocjonujące rozgrywki, które dostarczają dużo zabawy i interakcji między graczami, „Gra o mózg” jest grą, która Was nie zawiedzie. Przygotujcie się na wiele śmiechu, rywalizacji i niezapomnianych chwil przy stole. To świetna propozycja dla rodzinnych spotkań, przyjacielskich wieczorów czy imprez z przyjaciółmi. Nie wahajcie się więc sięgnąć po tę grę i rozpocznijcie swoją przygodę w świecie zombie już dziś!

„Znajdź coś” Muduko Hello – recenzja

Macie ochotę pobawić się w detektywów ?

Dzieci naturalnie są bardzo ciekawskie, wszystko chcą wiedzieć. Jak nie potrafią mówić to poznają świat zmysłem dotyku i smaku (ach co to był za czas jak dziecko wkładało wszystko do buzi). Im dzieci starsze tym więcej pojawia się pytań. A co to? dlaczego ? jak? z czego to jest? jakie to jest?

W rozwijaniu szukania cech wspólnych różnych przedmiotów pomoże nam gra „Znajdź coś – zabawy w małych detektywów” od Muduko Hello. Gra nie tylko rozbudzi ciekawość dziecko, ale także wzbogaci słownictwo, pozwoli na porównywanie różnych rzeczy i poznawanie otaczającego świata.

Co znajduje się w środku:

  • 35 dwustronnych kart,
  • 2 tekturowe lupki,
  • instrukcję z propozycjami zabaw,
  • pudełko które można kolorować.

Gra „Znajdź coś – zabawy w małych detektywów” ma kilka wariantów zabawy, w zależności od ilości i wieku dzieci. Głównym założeniem gry jest szukanie wspólnych cech obrazków na kartach, a następnie odnalezienie w domu czy na dworze takiego przedmiotu, który posiada dokładnie tą samą cechę co przedmioty na karcie. Możemy utrudniać poprzez dodanie jeszcze jednej karty, wtedy szukamy przedmiotu, który spełnia 2 kryteria.

Możemy bawić się w domu czy zabrać lupy na spacer czy plac zabaw. Lubię takie gry, które nie potrzebują zbyt dużo miejsca. Możemy zabrać je dosłownie wszędzie i zagrać gdy dopadnie nas nuda.

Lubię gry, które rosną wraz z dzieckiem. Często kupując grę dla maluszków, okazuje się że syn dość szybko się ją nudzi, bo on się rozwija i ta gra nie stanowi dla niego już wyzwania.

To co wyróżnia „Znajdź coś – zabawy w małych detektywów” to właśnie wielość propozycji zabaw od łatwiejszych do trudniejszych, dzięki temu bawić się możemy wiele razy i nie staje się to nudne.

Gra przeznaczona jest dla dzieci od 2 roku życia. Jak się u nas okazało spodobała się też starszemu rodzeństwo (Alicja lat 7) Ala oczywiście wybierała trudniejsze warianty i szukała przedmiotów co spełniają 2 a nawet 3 cechy. Zastanawiała się czy są takie cechy, które się wykluczają. A nawet próbowała wymyślać całkiem nowe przedmioty 😉

Obserwując syna zauważyłam, że po zapoznaniu się z grą „Znajdź coś – zabawy w małych detektywów” większą uwagę zwraca na różne cechy przedmiotów. Częściej pyta z czego jest coś zrobione i najważniejsze zapamiętuje te cechy. Kiedyś wiele razy pytał gdzie coś ma wyrzucić, a ostatnio zaczął samodzielnie segregować śmieci. Myślę, że nałożyło się na to wiele elementów, ale jednym z nich na pewno była gra.

Lubię gry, które są wykonane z dobrych materiałów. I tutaj użyto dobrej jakości tektury, a nie plastiku. Lupki pomimo wielu zabaw nie niszczą się.

To co dodatkowo działa na korzyść tej gry to pudełko, które możne dodatkowo użyć. Moje dzieci są bardzo kreatywne i żadne pudełko się u nas nie marnuje. Jednak wydawnictwo Muduko Hello dodatkowo urozmaiciła wnętrze pudełka. Fajne jest to że pudełko dość łatwo się rozkłada i składa bez problemu dziecko nieco starsze może sobie to zrobić.

Bardzo podoba mi się w grze „Znajdź coś – zabawy w małych detektywów”, że dziecko może samodzielnie się bawić. Jak już pozna wszystkie cechy, zagra kilka razy, może samo poszukiwać przedmiotów w domu. Dzięki temu my jako rodzice zyskujemy nieco czasu wolnego 😉

Karty są bardzo kolorowe, przyjemnie układają się małej dłoni.

„Pchli cyrk” Muduko – recenzja

Do miasta przyjechał cyrk – najmniejszy cyrk świata. Żeby go zobaczyć należy się nieco wysilić , gdyż w roli akrobatów, siłaczy, połykaczy ognia czy clownów wcieliły się pchły.

„Pchli cyrk” od Muduko

Co znajduje się w środku:

  • 80 kart pcheł po 8 kart w 10 kolorach
  • 9 kart akcji
  • instrukcja

Celem gry jest zdobyć jak najwięcej punktów. Punkty zdobywamy przez układanie tzw Trio czy 3 kart takiej samej wartości w różnych kolorach. Za każde ułożone Trio dostajemy 10 punktów. Po zakończonej rozgrywce doliczamy jeszcze karty, które zostały nam na ręce.

Zasady gry są bardzo proste. Jeśli nie lubicie czytać instrukcji polecam filmik z opisem zasad pochodzący od wydawnictwa Muduko.

Muszę przyznać, że karty bardzo spodobały się dzieciom, z uważnością przyglądały się wykonywanym akrobacjom. Był to też dobry moment by porozmawiać o pracy w cyrku, jak to wygląda, kto tam występuje i właściwie dlaczego nie chodzimy do cyrku.

Nawet poszukaliśmy cyrków w których nie występują zwierzęta, wsparliśmy kampanię cyrk bez zwierząt i długo dumaliśmy co można by zrobić dla zwierząt.

Mam takie przekonanie, że gry czy książki mogą być świetną okazją by porozmawiać z dziećmi o pewnych tematach. Czasem jakoś tak ciężko zacząć rozmowę na jakiś trudniejszy temat, a gra może być takim wstępem.

Karty w grze „Pchli cyrk” są wysokiej jakości. Dobrze trzyma się je w dłoni, nie wyginają się zbytnio. Dodatkowo są jakby matowe, więc nie zostają na nich odciski palców. Co może być istotne jak gramy z dziećmi.

Przy okazji gry oczywiście dzieci chciały spróbować swoich sił jako artyści w cyrku. Na szczęście skończyło się tylko na próbach żonglowania i kręcenia talerzami.

Nasze wrażenia są bardzo pozytywne.

„Pchli cyrk” to małe kompaktowe pudełko, dzięki czemu grę można zabrać ze sobą do słownie wszędzie. Osobiście lubię takie rozwiązania, bo pojemność damskiej torebki wbrew pozorom jest jednak ograniczona. Na samą rozgrywkę nie potrzebujemy zbyt dużo miejsca, więc możemy zagrać na stoliku w poczekalni.

Rozgrywki są dość szybkie i panuje w nich dużo losowości. Nie można tu myśleć o wielkiej strategii. Dużo zależy od ułożenia kart i losu szczęścia.

Gra przeznaczona jest dla dzieci o 6 roku życia, choć jeśli nasze dziecko jest zaznajomione z grami to spokojnie 5 latek sobie poradzi. Możemy zagrać od 2 do 5 osób. I moim zdaniem im więcej osób tym ciekawiej. Karty akcji dodatkowo wprowadzają element rywalizacji bo dzięki nim mogę podebrać kartę przeciwnikowi.

Dzieci określimy to gra jako taką dla zabawy, czyli że można zagrać w nią i nie trzeba zbyt dużo myśleć, w sam raz na wieczory po szkole czy zajęciach dodatkowych.

Świetnie się sprawdzi na urodzinach czy innym imprezach bo zasady są bardzo proste, więc szybko wszyscy załapią.

Przy okazji gry możemy ćwiczyć z dziećmi dodawanie. Moja córka lat prawie 8 chętnie sumowała swój wynik, bo przecież trzeba wiedzieć kto wygrał 😉

„Podziel to” Muduko – recenzja

W grze „Podziel to” od Muduko liczy się spryt i obserwacja. Na rozgrywkę trzeba mieć strategię i bacznie obserwować graczy i ich karty. Siadając do gry, należy kierować się wybraną strategią, dzięki temu zdobędziemy zwycięstwo. I choć tytuł może sugerować związek z dzielenie, to nie tędy droga.

W pudełku „Podziel to” znajdziemy:

– 55 kart z liczbami od 1 do 10,

– 15 kart jokerów,

– 12 kart wyboru,

– 2 karty podziału,

– instrukcję.

Na szczególną uwagę zasługują ilustracje na kartach za które odpowiada Jan Kallwejt. Bardzo zaciekawiły mnie te grafiki, dzieciaki wyszukiwały w kartach to co kryje się w cyferkach i zachwytom nie było końca to tyle szczegółów można skryć na tak małym obrazku. Polecam Wam zajrzeć na stronę ilustratora, nas wciągnęło. Link tutaj.

Celem gry „Podziel to” jest zdobycie jak najwięcej kart każdego typu. Za karty których mamy najwięcej w porównaniu do przeciwników zdobywamy punkty. Wygrywa oczywiście gracz, który zdobędzie najwięcej punktów. Na ostatniej stronie instrukcji znajdziemy 10 wyzwań wytrawnego gracza. Wprowadza to dodatkową motywację, aby sięgnąć akurat po tą grę a nie inną, bo kto nie lubi wyzwań 😉 Wyzwania pokazują też, że nasze wybory zależą w dużej mierze od obranej strategii.

Pełen opis zasad znajdziecie na stronie wydawnictwa z super filmikiem. Link tutaj.

W ”Podziel to” może grać od 2 do 4 osób. Gra przeznaczona jest dla dzieci od 7 roku życia. Myślę, że w przypadku tej gry, wydawca celnie określił minimalny wiek graczy.

Rzadko mi się to zdarza, jednak w przypadku tej gry bardzo pobieżnie przejrzałam instrukcję i liczenie punktów poszło u nas zupełnie inaczej, gdyż liczyliśmy wszystkie zdobyte karty. Po kilku rozgrywkach, jak dzieciaki miały dość liczenia 100 przeczytałam dokładnie instrukcję i było wielkie AHA. Od tej pory liczenie było prostsze 😉 Choć nie powiem dzieci poćwiczyły dodawanie w pamięci i grupowanie kart żeby łatwiej było liczyć. To doświadczenie uświadomiło mi, że trzeba czytać dokładnie instrukcję. Do tej gry na początku miałam mieszane uczucia, bo jakoś mnie nie wciągała. Zazwyczaj grałam z jedną z córek i rozgrywka dość szybko się kończyła i nie wzbudzała zbyt dużych emocji. Jednak jak zaczęliśmy grać w 3 czy 4 osoby gra nabrała rumieńców. Już nie tak łatwo było przewidzieć, którą grupę kart wybiorą przeciwnicy. Bo córka zdecydowanie wybierała najsilniejszą grupę i to była jej strategia na wygraną. Tak w przypadku drugiej córki i męża ciężko było zgadnąć i nigdy nie wiadomo gdzie ułożą zdobyte jokery. W rozgrywkach należy stale obserwować ułożenie kart przeciwników, aby mieć pewność że nasze ułożenie wygrywa. Warto też zachować twarz pokerzysty, żeby nie pokazywać po sobie emocji, że już zacieramy ręce na wygraną, bo przeciwnik nie był uważny. Zdecydowanie polecam tą grę dla większej ilości osób, bo w 2 jest zwyczajnie nudno. Zasady gry są dość proste, łatwo nauczyć innych w nią grać, więc super sprawdzi się nawet dla osób, które nie mają zbytnio dużego doświadczenia w planszówkach. Super sprawdzi się na urodzinach zarówno dziecka jak i dorosłego.

Podsumowując „ Podziel to” to kompaktowa karcianka, do zabrania ze sobą do znajomych. Bardzo proste zasady pozwalają wciągną każdego. Dość szybka ( max 25 minut) i przyjemna rozgrywka. Uczy dzieci obserwacji co robi przeciwnik i decydowania bo przecież za każdym razem muszę podjąć decyzję, którą grupę kart wybrać. Zdecydowanie polecam do gry dla co najmniej 3 osób wtedy możemy poczuć emocje tej gry.

Metryczka:

  • wydawnictwo: Muduko
  • Autor: Igor Ganzha
  • Ilustracje: Jan Kallwejt
  • tłumaczenie: Michał Szewczyk

„Ryki Afryki” Muduko – recenzja

W krainie zwierząt jak co roku zapowiedziana została parada zwierząt, podczas której prezentują się pięknie udekorowane i uzbrojone drużyny afrykańskich zwierząt. Twoja drużyna również się tam zaprezentuje, ale najpierw trzeba ją zebrać. Rekrutuj zwierzęta, które zdobędą na najlepsze uznanie zgromadzonych. Decyduj o ich strojach i zaprezentuj się podczas Letniej Parady. Kto zrobi to najlepiej, zostanie zwycięzcą. Pamiętaj o swoich przeciwnikach i spraw by ich zespół wypadł gorzej.

„ Ryki Afryki” to pięknie wydana gra karciana. W pudełku znajdziemy:

– 9 płytek polan,

– 54 karty zwierząt w 6 kolorach,

– 10 kart jednostek specjalnych,

– 2 karty pomocy,

– instrukcję.

Zamawiając grę na stronie wydawnictwa Muduko w bonusie otrzymamy nigdzie indziej niedostępne karty hien, które dodatkowo uatrakcyjnią rozgrywkę.

Na szczególną uwagę zasługują ilustracje na kartach za które odpowiada Piotr Sokołowski. Kart są lekko stylizowane na steampunk. Podobnie jak w znanej Wam już grze „W pył zwrot” oraz „Spór o bór”

Zwierzęta umieszczone na kartach mają różne hełmy i narzędzia do walki. Ciała ich chronione są przez efektowne zbroje. Zwierzęta wyglądają zjawisko, dodane elementy dodają im charakteru, pokazując ich gotowość do walki. Karty są bardzo dobrej jakości podobnie jak żetony. Wszystko po to aby długo nam służyły. Jeżeli chodzi o jakość wykonania to wydawnictwo Muduko stawia na najwyższe standardy.

Celem gry „Ryki Afryki” jest zdobycie jak największej liczby punktów za zebrane zwierzęta.

Grę rozpoczynamy od ułożenia żetonów zwierząt na środku, to będą nasze zwierzęta, które będziemy zbierać. Rozdajemy karty i zaczynamy rozgrywkę. Gra trwa tyle, rund ile graczy bierze udział w rozgrywce. Rozgrywka polega na kolejnym wykładaniu kart przez graczy na wspólne stosy i na równoczesnym dobraniu żetonu ze zwierzakiem (nie koniecznie pasującym do karty). Gra kończy się automatycznie, gdy któraś z osób dołoży szóstą kartę do stosu. Wtedy dokonujemy policzenia punktów za zebrane żetony zwierząt. Wartość karty, która będzie na wierzchu danego stosu na koniec gry, świadczy o wartości żetonów danego zwierzęcia.

Do gry dołączony został notes w którym możemy sobie notować punktację.

W ”Ryki Afryki” może grać od 3 do 5 osób. Gra przeznaczona jest dla dzieci od 8 roku życia. Zasady gry są dość proste i można by było grać z młodszymi, jednak w grze pojawia się sporo rywalizacji i zwrotów akcji, więc młodsze dzieci mogą różnie reagować.

U nas początkowo gra wywoływała sporo emocji i łez. Bo już dzieci miały obraną strategię i zebrane zwierzęta, które miały mieć sporą ilość punktów jednak zdarzyło się, że ktoś rzucił kartę z niższą wartością i cała koncepcja runęła. Co budziło dużo frustracji, złości i łez. Porównywały między sobą liczbę punktów i ciągle o tym myślały w kolejnej rozgrywce, przez co nie skupiały się na grze i znów zdobywały mało punktów. Wpadliśmy na pomysł, że każdy będzie liczył swoje punkty po cichu i zapisywał na swojej kartce a po kilku rundach zliczymy punkt. Dzięki temu dzieci były skupione na rozgrywce a nie frustracji że w poprzedniej rundzie zdobyły mniej punktów.

Podsumowując „Ryki Afryki” to pięknie wydana gra karciana. Jest mega wciągająca, wymaga skupienia i planowania. Oczywiście uśmiech losu także przyda się podczas rozgrywki. W rozgrywce nigdy nie wiadomo jak się zakończy, bo przeciwnik może pokrzyżować nasze plany.

Początkowo po wszystkich wylanych łzach myślałam, że dzieciaki się zniechęcą do gry. Jednak nie dawałam za wygraną i zachęcałam do gry. Jeśli ja grałam z nimi starałam się nie dodawać negatywnej interakcji ( tak zdarza mi się dawać dzieciom wygrywać ).

Zauważyłam, że wyciągnęły ją do zagrania z rówieśnikami. I to było strzałem w 10! Gra wciągnęła a szanse w niej były wyrównane. Dodatkowym atutem gry jest to że liczenie punktów ćwiczy matematykę. Możemy użyć zarówno dodawania jak i mnożenia, czyli powtórka z matmy w zabawie 😉

Może macie jakieś gry do polecenia w tematyce tabliczki mnożenia? Dodam że Karty Grabowskiego mamy.

Metryczka:

  • wydawnictwo: Muduko
  • Autor: Reiner Knizia
  • Ilustracje: Piotr Sokołowski
  • tłumaczenie: Michał Szewczyk

„Spór o bór” Muduko – recenzja

Zbliża się czas, żeby ustalić kto będzie władał Wielką Prapuszczą. Do tej pory zamieszkiwały ją najodważniejsze i najbardziej waleczne zwierzęta na świecie. Co pięć lat wybierany jest nowy władca. Mieszkańcy muszą wybrać mądrego i odważnego króla. Kandydaci na władcę muszę stoczyć bezkrwawy bój. W grze wcielamy się w dowódców biorących udział w Wielkim Pojedynku. Musisz zdobyć przewagę nad przeciwnikiem i objąć kontrolę nad polanami. Pamiętaj wygrany może być tylko jeden.

„ Spór o bór” to pięknie wydana gra karciana. W pudełku znajdziemy:

– 9 płytek polan,

– 54 karty zwierząt w 6 kolorach,

– 10 kart jednostek specjalnych,

– 2 karty pomocy,

– instrukcję.

Zamawiając grę na stronie wydawnictwa Muduko w bonusie otrzymamy naprasowankę na koszulkę z jednym ze zwierząt z gry „Spór o bór”

Na szczególną uwagę zasługują ilustracje na kartach za które odpowiada Piotr Sokołowski. Kart są lekko stylizowane na steampunk. Podobnie jak w znanej Wam już grze „W pył zwrot”. Zwierzęta umieszczone na kartach w swoich odnóżach trzymają różne narzędzia, bronie to walki z przeciwnikami. Ciała ich chronione są przez efektowne zbroje. Zwierzęta wyglądają zjawisko, dodane elementy dodają im charakteru, pokazując ich gotowość do walki.

Celem gry „Spór o bór” jest zdobycie przewagi na 3 polanach będących obok siebie lub 5 dowolnych polan.

Grę rozpoczynamy od rozłożenia wszystkich 9 płytek polan jedna obok drugiej (musicie zapewnić sobie sporo miejsca na stole). Każdemu z graczy rozdajemy kartę pomocy jako ściągę z rodzaju grup zwierząt oraz 6 losowych kart zwierząt. Pozostałe stos karty zwierząt kładziemy zakryty obok polan.

Zwierzęta występują w 9 gatunkach umieszczone są na ich cyfry od 1 do 9 oraz w 6 kolorach. W swojej turze gracz wykłada jedną z kart w ręce przy dowolnym polanie i dobiera nową kartę z talii. W momencie, w którym po obu stronach polany znajdą się 3 zwierzęta sprawdzamy, kto utworzył silniejszą grupę zwierząt i zdobył tym samym dominację. Pierwsza osoba, która zdobędzie przewagę na 3 sąsiadujących polanach lub 5 dowolnych wygrywa.

Zwierzęta układamy na polanie starając się tworzyć jak najsilniejszą grupę. Możemy tworzyć 5 rodzajów grup. Najsilniejszą będzie Legion czyli 3 zwierzęta tego samego koloru i następujących po sobie wartościach. Najsłabszą grupą będzie Zgraja czy 3 dowolne zwierzęta w dowolnym kolorze i dowolnych wartościach.

Gra przeznaczona jest dla dzieci od 8 roku życia. ”Spór o bór” może grać w 2 osoby. I mam wrażenie, że to jest strzałem w 10, bo nie zawsze znajdzie nam się trójka chętnych do gry. Świetnie sprawdzi się do zagrania z drugą połówką, jak już dzieci pójdą spać.

Teoretycznie gra dla dzieci od 8 roku życia jednak nie byłabym sobą gdybym nie próbowała zagrać z młodszymi. Do rozgrywek przystąpiła Alicja lat 7 i Franek lat 8. Oboje całkiem szybko przyswoili sobie zasady i wciągnęło ich nieźle. Co prawda w starciu z dorosłym nie można mówić o jakiejś wielkiej strategii młodszych zawodników jednak między sobą próbowali różnych zagrywek. Na wyjazd z kuzynostwem zabraliśmy różne gry, a po „Spór o bór” sięgali dość często, więc myślę że to najlepszą opinią że dzieciakom się podobało.

Jednak jeśli chcemy wyciągnąć z gry „Spór o bór” jak najwięcej, strategii, taktyki czy negatywnej interakcji z użyciem jednostek specjalnych to polecam grać w nieco starszym gronie.

Podsumowując „Spór o bór” to pięknie wydana gra karciana dla 2 osób. Jest mega wciągająca, wymaga skupienia i planowania. Oczywiście uśmiech losu także przyda się podczas rozgrywki, jednak w dużej mierze od nas będzie zależeć jak przebiegną walki przy polanach. Strategia na rozgrywkę się przyda, zwłaszcza gdy zagramy z jednostkami specjalnymi. Grając ćwiczymy spostrzegawczość i uważność, gdyż tylko bacznie obserwując karty wyrzucane przez przeciwnika możemy się zorientować jakie jeszcze zwierzęta są w talii. Wszystkie elementy gry, zarówno płytki jak i karty są wykonane bardzo starannie i myślę, że przetrwają sporo 😉

Karty pomocy to wspaniały pomysł, aby mieć pod ręką najważniejsze informacje o grupach i nie musieć co chwilę zaglądać do instrukcji.

Uwielbiam gry, które cieszą oko a ta od takich należy. Dodatkowo jest mega wciągająca. Spokojnie można ją zakupić na prezent, nawet nie wprawionym planszówkowiczom.

Metryczka:

  • wydawnictwo: Muduko
  • Autor: Reiner Knizia
  • Ilustracje: Piotr Sokołowski
  • tłumaczenie: Michał Szewczyk

„Mix Tura” Muduko – recenzja

Życie goblina nie jest łatwe, jednak bycie królikiem doświadczalnym to już całkiem przechalapne..

To o czym właściwie jest gra „Mix Tura” od Muduko o goblinach czy królikach?

Już śpieszę z wyjaśnieniem.

Gobliny to „urocze” stworzenia, które chcąc nie chcąc muszę służyć wiedźmie. A ta jak wiemy słynie z produkcji różnorakich eliksirów. Niestety nie wszystkiej jej mieszanki są bezpieczne. Zdarzało się już wiedźmie kogoś otruć nie chcący. Więc teraz wpadła na pomysł, aby wykorzystać swoich sługów – gobliny to testowania przygotowywanych przez nią mieszanek.

W grze „Mix Tura” wcielamy się właśnie w rolę goblina, który został wzięty na przymusowego ochotnika do testowanie mixtur wiedźmy.

Tak więc można powiedzieć, że jesteśmy goblinem – królikiem doświadczalnym.

„ Mix Tura” to małe kompaktowe pudełko z grą, która świetnie się sprawdzi na wszelkich imprezach (tych z własnymi mixturami również). W pudełku znajdziemy:

– 10 kart goblinów,

– 50 kart akcji,

– dodatkowe czyste karty na własne zasady,

– 1 karta Besztii,

– 13 kart zabójczych eliksirów,

– 30 kart bezpiecznych eliksirów,

– 10 żetonów antidotum,

– 1 znacznik tury,

– instrukcję.

Zasady gry „Mix Tura” są dość proste. Naszym zadaniem jest przeżyć, wygrywa osoba która nie da się otruć eliksirami i jako jedyna zostanie przy życiu.

Każdy z graczy wybiera sobie Goblina i kładzie go przed sobą. Gobliny na start otrzymują po 4 eliksiry, jeden zabójczy i trzy bezpieczne. Tasujemy je i kładziemy rewersem do góry, obok swojej karty Golina, tak aby nie wiedzieć który eliksir jest który. Każdy z graczy otrzymuje jeszcze jeden żeton antidotum czyli tzw. odtrutkę na zabójcze eliksiry, niestety można ją użyć tylko raz.

Karty akcji i pozostałe eliksiry kładziemy na stole w zasięgu wszystkich graczy i zaczynamy zabawę. Zaczyna najbardziej zielony gracz 😉 lub ten który najlepiej udaje goblina, dostaje on znacznik tury, i ciągnie jedną z kart akcji. W kartach akcji znajdziemy polecenia do wykonania między innymi: „Pijesz ty”, „Piją wszyscy oprócz Ciebie”, „Otrzymujesz zabójczy eliksir”. Karta wykonanej akcji wędruje na stos kart odrzuconych. Teraz znacznik tury otrzymuje kolejny gracz i to on ciągnie kartę akcji. Jak pijemy eliksiry to wypicie bezpiecznego nic nie zmienia, co najwyżej wyskoczy nam kilka pryszczy. Jednak gdy wylosujemy zabójczy eliksir, to mamy 2 wyjścia albo używamy antidotum i gramy dalej jako goblin albo jeśli nie mamy antidotum to zamieniamy się w ducha i też gramy dalej. Jako duch musimy odrzucić wszystkie swoje karty eliksirów, więc nie mamy co pić 😉 jednak nadal ciągniemy karty akcji, jeśli w wyniku tej akcji jakiś goblin zmieni się w ducha, my wracamy do życia.

W kartach akcji znajdziemy też zaklęcia co dodatkowo uatrakcyjnia rozgrywkę. Np. Zaklęcie grzecznościowe wymaga, abyśmy zwracali się do kogoś Wasza Wysokość czy Proszę Pani, Zaklęcie śmiejąca – zmusza wszystkich do zachowania powagi, ten kto pierwszy je złamie za karę musi wypić jeden za swoich eliksirów.

Aby wprowadzić jeszcze więcej zamieszania możemy dodać kartę Besztii, osoba która ją otrzyma za każdym razem musi wypić o jeden eliksir więcej.

Na uwagę zasługuje instrukcja, którą czyta się niemalże jak księgę z zaklęciami. Na początku znajdziemy krótki komiks, który jest wprowadzeniem w fabułę gry. Znajdziemy opis wszystkich zaklęć czy kart akcji, wszystko zostało przedstawione w zabawny sposób, aż chce się czytać. Na końcu znajdziemy imiona i opis wszystkich goblinów, choć jak tylko się spojrzy na nie to można się wielu ich cech domyślać.

Gra „Mix Tura” świetnie sprawdzi się w większym gronie, gdyż można grać w maksymalnie 10 osób. Minimalne ilość osób to według wydawnictwa to 4, jednak zdarzało nam się zagrać również w 3 i też było ok. Jednak wiadomo im więcej osób tym weselej i rozgrywka wtedy trwa dłużej, bo wiedźma nie tak szybko uśmierci większą ilość osób. „Mix Tura” przeznaczona jest dla osób od 8 roku życia. Zasady są dość proste i myślę że spokojnie można grać z młodszymi graczami. Jednak musimy wziąć pod uwagę fakt, że nieco gorzej mogą sobie radzić emocjonalnie, gdy ktoś kradnie ci antidotum albo muszą pić kilka razy z rzędu ( a inni nie piją). Jeśli wasze dzieci nieźle sobie radzą z przegraną i generalnie lubią negatywną interakcję to spokojnie można grać z młodszymi.

Podsumowując gra świetnie się sprawdzi na wszelkiego rodzaju imprezach tych dla dorosłych jak i dla dzieci, dzięki temu że może w nią grać aż 10 osób. Zasady gry są bardzo proste, nie trzeba długo tłumaczyć, szybko możemy przejść do rozgrywki. Rozgrywki są dynamiczne, dość szybkie, wywołujące wiele śmiechu i emocji. Po grę „Mix Tura” można sięgać wiele razy i zawsze będzie wprawiać w dobry nastrój.

Jeśli chodzi o grę z dziećmi to trzeba mieć świadomość, że w grze jest sporo losowości i negatywnej interakcji. Więc jeśli nasze dzieci nie lubią zbytnio przegrywać, czy kiepsko sobie radzą gry ktoś im celowo szkodzi to mogą nie zbyt być zadowolone z tej gry. Z nami grywa też 4 latek, który kompletnie nie radzi sobie z przegraną ( i nie zapowiada się żeby zaczął sobie radzić 😉 ) i pozwalamy mu oszukiwać 😉 tzn ustalać swoje zasady tylko dla niego, tzn nie pije gdy jest jego kolej czy też podgląda gdzie jest bezpieczny eliksir. Oczywiście reszta graczy wyraża na to zgodę (choć nie zawsze cieszy się z tego powodu). Lepiej jest grać, nawet jeśli brat oszukuje niż nie grać wcale. Mam taką nadzieję że z czasem zobaczy, że przegrywanie nie jest takie straszne. Dzięki temu dziewczyny też się uczą, że w tym wszystkim najważniejsza jest dobra zabawa, a tej z „Mix Turą” nam nie zabraknie.

Metryczka:

  • Wydawnictwo: Muduko
  • Autor: Jose Manuel Fernandez
  • Ilustracje: Ana Marco
  • Tłumaczenie: Magdalena Sikorska